Strona:PL Oppman Artur - Monologi II.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WYPRAWA NA SEJMIK
Monolog IMĆ Pana Zagłoby.




Niech to jasny piorun trzaśnie! Niech to porwą wszyscy dyabli! Cały miesiąc tknąć nie mogę ani wina, ani szabli; grzbiet haniebnie potłuczony, wąs przecięty, gęba krwawa, kością w gardle mi stanęła sejmikowa ta wyprawa!!
Dowiedziałem się od Prota, — Panie Boże daj mu zdrowie! — że w połowie listopada ma być sejmik w Pacanowie. Jakże tutaj nie pojechać szlachcicowi herbowemu; trzeba wypić, ucha trzeba przyciąć temu i owemu.
Zacznę tedy rzecz ab ovo — i historyę powiem całą, nie zełgawszy ani krzynki będę wszystko prawił śmiało. Niechaj przyszłe pokolenia stąd naukę przednią mają: jak to szlachtę, na sejmiku, dziwne trafy spotykają. Jeszcze słonko nie wyjrzało z poza czarnych chmur obsłonek, jeszcze ledwie szarzał zwolna rozespany srodze dzionek, gdym się zerwał z swej pościeli, jako rycerz znamienity, (a łyknąłem na dzień dobry zacny kielich akwawity!) Osiodłałem swą kobyłę... Wiecie? z gwiazdką! tę srokatą! Przyodziałem grzeszne cielsko do podróży skromną szatą, a przy siodle przytroczyłem mantelzaczek wiktuałów; z tyłu za