Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czegóż na mnie tak okropnie spoglądasz?.... Cóż, czy otworzysz gębę?
Żyd podniósł prawą rękę do góry, i kiwnął parę razy swym palcem drżącym, lecz wzburzenie jego tak wielkie było, że przez chwilę ani słowa wyjąkać nie zdołał. —
— Przekleństwo na twoje oczy! — zawołał Sikes, z pewną niespokojnością rękę do zanadrza wsuwając. — Ten człowiek oszalał. Muszę się przed nim mieć na ostrożności.
— Nie bój się, nie bój, Billu! — odpowiedział nakoniec Fagin, odzyskawszy mowę. — To nie ty,... nie ty Billu!.... Ja nic niemam przeciwko tobie Billu!.. nic niemam!
— Czy tak,..... niemasz nic przeciwko mnie?..... niemasz nic?.... — odparł Sikes, spoglądając na niego ostro, i wkładając pistolet do bocznéj kieszeni, aby go wygodniéj mógł mieć pod ręką. — To wielkie szczęście.... dla jednego z nas. Wszystko jedno dla którego.
— Ja ci mam coś powiedzieć Billu, — ozwał się Żyd, przysuwając sobie krzesło bliżéj do niego; — coś, co cię jeszcze bardziéj jak mnie oburzy.
— Czy tak? — odparł Zbójca niedowierzając. — A więc mów? tylko żywo, gdyż Nancy będzie myślała, żem gdzie przepadł lub zginął!
— Zginął! — zawołał Fagin. — Ona się już w myśli na to przysposobiła!
Sikes spojrzał z niewypowiedzianém przerażeniem na Żyda, a niemogąc z jego pokurczonego oblicza nic stanowczego wybadać, wyciągnął dłoń swoję potężną, chwycił Fagina za kołnierz, i wstrząsnął nim co siły.