Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

puścił.... Radzę ci, puść mię,.... to będzie daleko lepiéj dla ciebie.... Puśćże mię, czy słyszysz?
Zawołała Nancy, tupnąwszy nogą ze złości.
— Ciebie słuchać? — powtórzył Sikes, obróciwszy ją na krześle, aby jéj bystro w oczy zajrzeć. — Słyszę cię, słyszę, a jeżeli cię jeszcze chwil kilka dłużéj słyszeć będę, to cię pies tak silnie za twoje gardło chwyci, że ci ten głos wrzaskliwy natychmiast stłumi. Cóż to u djabła dzisiaj ci się stało, kobieto?
— Puść mnie! — rzekła dziewczyna błagając, i usiadłszy na ziemi koło drzwi, zawołała: — Billu, puszczaj mnie! Ty niewiesz co robisz, że mię puścić niechcesz,... miej litość nademną i puszczaj mnie! Tylko na godzinkę!.... zaklinam cię na miłość boga!
— Pierwéj się dam w kawałki porąbać, — wrzasnął Sikes, chwyciwszy ją rubasznie za rękę, — nim cię puszczę! Niech mię djabli wezmą, jeżeli ta dziewczyna zmysłów nie straciła; wstań!
— Ja dopotąd nie wstanę, dopokąd mię ztąd niepuścisz...... Bóg widzi, że nie wstanę! — wrzasnęła Nancy.
Sikes przez czas niejaki uważnie na nią spoglądał, dopokąd sobie chwili pomyślnéj nieupatrzył, i zręcznie za obie ręce jéj niepochwycił. Gdy mu się to udało, zawlókł ją przemocą, pomimo wszelki jéj opór, do przyległéj izdebki małéj, usiadł sam na ławeczce, a ją wcisnął na krzesło poręczowe, i przemocą na niém ją przytrzymał.
Ona się długo broniła, rzucała, płakała, błagała, wszelkich sił dobywała, aby się mu z rąk wyrwać, aż