Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śniadaniu z Wiceprezydentem Izby niższéj. Ale ja za to będę miał wiele do powiedzenia, tylko gdzieindziéj, a ze mną i on i wielka jeszcze ilość moich znajomych wysoko stojących, tak że ci panowie tutaj z serca sobie życzyć będą, aby się byli lepiéj nie porodzili, lub téż słudzy pierwéj za nogi ich popowieszali, nim się tutaj do sądzenia mię wzięli.... Ja!....
— Zbrodnia zupełnie dowiedziona,.... on o popełnienie jéj przekonany, — zawołał pisarz! — Odprowadzić go zatém natychmiast do więzienia!
— Chodź! — rzekł dozorca.
— Zaraz, zaraz idę! — odpowiedział Smyk, gładząc sobie kapelusz dłonią. — A! to wam nic nie pomoże moi panowie, — dodał, zwróciwszy się do sędziów na ławkach siedzących, chociaż tak zmięszani i strwożeni wyglądacie. Ja najmniejszéj litości z wami mieć nie będę, nawet i za grosz, nie. Wy mi za to wszystko odpokutujecie, moi przebiegli panowie, a jabym za żadne pieniądze na waszém miejscu być nie chciał. Jabym teraz wolności od was nie przyjął, choćbyście mię na kolanach o to prosili.... Hola! dozorco! zaprowadź mię do więzienia! Daléj żywo!
Dozorca téż bez najmniejszéj zwłoki do niego się zbliżył i za kołnierz go wyciągnął, a Smyk się przeciwko temu według swego zwyczaju oburzył, wołając, iż tę całą sprawę przed Parlament wytoczy, i potém urzędnikowi z największém zadowolnieniem ze siebie samego w oczy spojrzał.
Noa widząc, że Smyka przebiegłego już do więzienia odprowadzono i do celi samotnéj napowrót zamknięto, wysunął się natychmiast z izby sądowéj, i wracał