Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

telnikowi podoba, trzymał się jak najściśléj przepisów otrzymanych, które, — pan Bates posiadał bowiem bardzo wielką znajomość téj miejscowości, — tak były dokładne, że bez wszelkiéj trudności siedlisko sprawiedliwości znaleść się mu udało, niebędąc zmuszonym ani razu na drodze ludzi przechodzących zatrzymywać, aby się ich o drogę spytać, lub rady ich zasięgnąć, ani też przez nich wstrzymanym.
Przed izbą sądową zastał tłum nagromadzonego ludu, kobiet brudnych, nędznych, skupionych ciasno w ciemnéj, brudnéj izbie, na któréj końcu jednym znajdowało się małe wywyższenie, odgraniczone szrankami od reszty, z celą kratową na więźniów na lewo tuż koło ściany, w środku miejscem dla świadków, i ławką dla sędziów na prawo.
W celi więźniów znajdowało się kilka kobiet jedynie, które do swych przyjaciół pomiędzy widzami się uśmiechały, wdzięczyły, na nich kiwały; a pisarz sądowy czytał tymczasem jakieś rozporządzenie kilku urzędnikom policyjnym, i po zwyczajnemu ubranemu mężczyźnie, który o stół oparty siedział.
Dozorca więźniów stał niedbale oparty o drzwi od celi więźniów, bawiąc się leniwie, ospale, ogromnym kluczem w ręku; czasami tylko życie w niego wchodziło, aby głosem swoim donośnym nieprzyzwoitą i zbyteczną skłonność do głośnéj rozmowy między oskarżonemi w celi stłumić, wołając aby cicho byli, lub też okiem surowém na biedną jaką kobiecinę spojrzeć, i zawołać: „precz z tym bękartem,“ jeżeli przypadkiem poważna i uroczysta cisza, która w każdéj siedzibie sprawiedliwości panować powinna, słabym wrzaskiem jakiéj nę-