Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zamyślam, to się ty więcéj niepowinnaś pytać, dla czego tak a nieinaczéj, powinnaś poprzestać na tém, co ci mówię; — odpowiedział Noa z godnością.
— No, no!.... Nie masz się o co tak złościć! — odpowiedziała jego towarzyszka.
— Śliczna by mi rzecz była zasiąść sobie w pierwszym lepszym gospodnim domu zaraz na drodze pod miastem, ażeby Sowerberry, jeżeli za nami goni, mógł natychmiast swój nos stary wścibić, i zabrać nas z sobą na powrót z kajdanami na ręku, — rzekł Claypole z szyderstwem. — Toby w istocie sztuczka była nielada. Nie, nie, tego głupstwa niezrobię;.... jak wejdziemy do miasta, zapuszczę się natychmast w uliczki najciaśniejsze, jakie tylko znaleść będziemy mogli, i niezatrzymam się dopotąd, dopokąd nie zobaczemy najlichszéj, najmizerniejszéj karczminy, jaką tylko znaleść będziemy mogli. Powinnabyś wstając, legając Bogu dziękować, że dosyć przebiegłości i za ciebie posiadam, gdyż jeźlibyśmy się za moją poradę niebyli drogą przeciwną udali, a potém dopiero w koło obeszli i na gościeniec do Londynu doszli, tobyś już była dawno schwytana, okuta, w więzieniu sobie osiadła, a to by ci się bardzo dobrze było stało za to, żeś taką głupią gąską.
— Ja wiem, wiem, żem nie jest tak kutą na wszystkie strony, jak ty, — odpowiedziała Karolina; — dla czegóż jednak zwalasz całą winę na mnie, i mówisz, byłabyś została do więzienia zamknięta. Jeżeliby mnie byli zamknęli, toby i ciebie byli zamknęli; wina nasza wspólna.
— Ty wiesz przecie Karolino, żeś ty, nie ja pieniądze wzięła, — rzekł Claypole.