Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przekonać mię, iż na moje przywiązanie, moję przychylność zasługuje, więc cię zaklinam na miłość Boga, abyś mi go jak najprędzéj udzieliła.
— Jest to chłopiec zły, zepsuty;.... ja połknę moję głowę, jeżeli to nie jest chłopiec zepsuty!
Mruknął Grimwig na sposób brzuchomówcy, bez poruszenia najmniejszego na twarzy.
— Jest to chłopiec serca szlachetnego i wzniosłego umysłu, — odparła Rózia, spłoniwszy się nieco; — a owa potęga, któréj się go tak srogo na jego młode lata doświadczyć podobało, obdarzyła pierś jego uczuciami tak pięknemi i szlachetnemi, żeby zaszczytem niejednego człowieka, który sześć razy starszym jest od niego, stać się mogły.
— Ja mam dopiero lat sześćdziesiąt, — rzekł pan Grimwig, z tąże samą niezmiennością i otrętwiałością twarzy; — a jeźli djabli się w to nie wmięszali, to Oliwer musi teraz mieć już przynajmniéj dwanaście; nie widzę zatém trafności w zastósowaniu téj uwagi.
— Proszę na mego poczciwego przyjaciela wcale nie zważać, droga panno; on tak źle nie myśli, jakby się z jego mowy wydawało, — wtrącił Brownlow.
— Nieprawda, on tak źle myśli, — odparł Grimwig.
— Nie, nie myśli!
Zawołał Brownlow, pomału w gniew burzliwy się wbijając.
— On głowę swoję połknie, jeżeli nie myśli, — mruknął Grimwig.
— Wart by tego był, aby ją utracić, tę twardą głowę, jeżeli myśli, — odparł Brownlow.