Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bumble niósł w ręku latarnię, w któréj żadnego światła jednak nie było, i szedł o kilka kroków przodem, jakby przez to chciał drogę pierwéj swojéj połowicy śród tego błota utorować, które drogę pokrywało, tak żeby ona potém bezpiecznie w jego stopy iść mogła.
Oboje szli w milczeniu; kiedy niekiedy Bumble się zatrzymywał i głowę swoję zwracał, jakoby się chciał upewnić, iż żona za nim idzie, a przekonawszy się, że jest tuż za nim, pośpieszał daléj, i zdążał krokiem nieco szybszym ku miejscu swego przeznaczenia.
To miejsce niemożna było żadną miarą podejrzaném nazwać, gdyż ono już oddawna w okolicy całéj jako zbiorowisko łotrów i złoczyńców najgorszych wszelkiego rodzaju znane było, którzy, pod różnym pozorem życia z pracy rąk swoich, z rabunku i zbrodni żyli.
Było to zbiorowisko chat najlichszych, zbudowanych na prędce jedne z cegieł niepalonych, inne zaś ze starego, spruchniałego, stoczonego drzewa okrętowego, nagromadzonych bez wszelkiego ładu i porządku, i leżących po największéj części w oddaleniu kilku kroków tylko od brzegów rzeki.
Czółna dziurawe, popruchniałe, na błoto zaciągnione, i przymocowane do małego muru, stanowiącego brzeg rzeki w tém miejscu, linwy, wiosła tu i ówdzie porozrzucane, mogły na pierwszy rzut oka ten domysł w zwiedzającym wzbudzić, że mieszkańcy tych budynków nędznych rybołostwem, lub czémś podobném się zatrudniają; lecz przypatrzywszy się dokładniéj tym przedmiotom porozrzucanym, nietrudno było poznać stan ich zaniedbany, niezdolny do najmniejszego użytku, tak że każdy przechodzień mógł się łatwo domyśleć, iż