Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przeciwko wszelkiemu wejrzeniu, choćby nawet orlemu, była ubezpieczoną, tego powiedzieć trudno. Główną rzeczą było to, że spojrzenie pana Bumble żadnego wpływu na tę niewiastę niewywarło, a ona owszem, z wielką pogardą na niego okiem rzuciła, a nawet i z niego szydersko się roześmiała, który to śmiech widocznie z serca jéj pochodził.
Pan Bumble, słysząc ten głos niespodziewany, spojrzał na nią najprzód z niedowierzeniem, a potém z nadzwyczajném zadumieniem. Potém wpadł na powrót w swój dawny stan otrętwiałości i zamyślenia, z którego się nieocknął, dopokąd powtórnie głosu miłego swéj połowicy nie usłyszał.
— Czyż przez cały dzień będziesz tutaj na tém krześle siedział i chrapał? — zapytała pani Bumble.
— Ja sobie tutaj będę siedział tak długo, jak mi się tylko żywnie będzie podobało, moja pani! — odpowiedział Bumble, — a lubom jeszcze dotąd nie chrapał, to sobie odtąd będę chrapał, ziewał, kichał, śmiał, lub krzyczał według mego upodobania; gdyż mam prawo do tego.
— Prawo! — zawołała szydersko pani Bumble, z niewypowiedzianą wzgardą.
— Tak jest, prawo! rzekłem, moja pani! — odpowiedział Bumble. — Mąż ma prawo rozkazywać.
— A jakież prawo kobiety mają, na miłość wielkiego Boga? — wrzasnęła wdowa po nieboszczyku śp. panu Corney.
— Prawo być posłuszną! — zagrzmiał Bumble. — Gdyby twój pierwszy i nieszczęśliwy mąż nieboszczyk był zawsze o tém pamiętał, i tobie często przypominał,