Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ne podniosła i w koło siebie spojrzała, ta myśl w jego duszy mimowolnie powstała, iż to nie jest czas na zniszczenie śmierci,.... że Rózia żadną miarą umrzeć nie może, kiedy istoty niższego rzędu tak są czerstwe i wesołe,... że na zapełnienie grobów czas jest w zimie, kiedy mróz i powietrze nieprzyjemne ludzi udręcza, ale nie o téj porze, kiedy słońce tak pięknie, wspaniale świeci i ciepło, życie, na całą przyrodę rozlewa.
Wreszcie i to niezbite miał przekonanie, iż trumny są jedynie dla ludzi starych, ułomnych, zwiędłych, i ciała tak młodego, tak powabnego, swemi okropnemi cieniami nigdy nie otaczają.
Śród tych myśli smutnych, ponurych, odezwało się naraz uderzenie pogrzebowego dzwonu na wieży kościelnéj...... Po chwili znów drugie!...... Było to wezwanie na uroczystość pogrzebową. Gromada biednych ludzi w żałobie weszła przez bramę, przepasanych białemi wstęgami; były to bowiem zwłoki jakiéjś młodéj osoby, któréj na ostatni spoczynek w grobie towarzyszyli.
Z głową odkrytą stanęli u grobu, a matka,.... matka i nic więcéj,..... pomiędzy nimi gorzkie łzy wylewała. —
Ale słoneczko jasno świeciło, a ptaszki wesoło sobie śpiewały.
Oliwer powrócił do domu, pomnąc na tę dobroć serca i te dobrodziejstwa, które mu ta dziewczyna młoda tylekrotnie świadczyła, i najgorętsze życzenia śląc do nieba, żeby jak najprędzéj wyzdrowiała, i ten czas jeszcze powrócił, w którymby jéj co chwila mógł do-