Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oliwer, a łzy mu w oczach stanęły, pomimo wszelki gwałt, który sobie zadawał. — Ach proszę zważyć, jak ona jest młodą i dobrą; ile pociechy i radości w koło siebie rozlewa. Ja jestem pewien,.... nieinaczéj,.. bardzo pewien,.... że ona dla pociechy twojéj, pani, co tak dobrą dla wszystkich jesteś, dla pociechy swojéj, i pociechy tych wszystkich, których tak szczęśliwymi robi, jeszcze nie umrze. Bóg tego dopuścić nie może, aby ona umrzeć miała.
— Cicho, cicho! — odpowiedziała pani Maylie, kładąc rękę na głowie Oliwera. — Ty po dziecęcemu jeszcze myślisz, biedny chłopcze; a to coś wyrzekł, jest grzechem, lubo by się łatwo usprawiedliwić dało. Tyś mi jednak przez to obowiązek mój przypomniał. Zapomniałam o tém na chwilę, mój Oliwerze; spodziewam się jednak, ze mi wybaczone będzie, gdyż jestem już starą, i wiele już w życiu mojém chorych i umierających widziałam, abym niemiała znać i téj boleści, którą po sobie zostawiają. Tak jest, dość już w świecie widziałam, abym i o tém przekonaną być nie miała, że nie zawsze najmłodsi i najlepsi tym się zostają, którym życie ich jest miłe i drogie. To by nam jednak więcéj pociechy jak smutku sprawiać powinno, albowiem niebo jest sprawiedliwe, a wypadki podobne powinny by nas raczéj nauczyć, iż się jeszcze świat lepszy od tego znajduje, a przejście do niego jest bardzo prędkie i skore. Niechaj się jednak dzieje wola Boga! Ja ją wprawdzie bardzo kocham, ale Bóg jeden wie, co dla nas jest najlepszém.
Oliwera ten widok mocno zadziwił, że pani Maylie to mówiąc, skargi swoje i narzekania, lubo po wielkiéj