Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zachodu nierobić;.... co panna ma najbliżéj pod ręką, my wszystko przyjmiemy.
— Cóż sobie panowie życzycie?
Zapytał lekarz, idąc za młodą dziewczyną do szafy.
— Trochę wódeczki, drogi panie, jeżeli to państwu wszystko jedno, — odpowiedział Blathers. — Z Londynu aż dotąd spory kawał drogi, przy tym zimnie jeszcze, łaskawa pani, a ja to doświadczenie zrobiłem, iż wódka najlepiéj grzeje.
Pan Blathers zwrócił się do pani Maylie z tém zwierzeniem, która z największą uprzejmością ono przyjęła. Podczas kiedy się ten urzędnik z uwagą swoją do niéj obrócił, lekarz się tymczasem z pokoju wymknął.
— A!....
Zawołał Blathers, który kieliszka za spód nie uchwycił, lecz pomiędzy dwa palce swéj ręki lewéj go ujął, i równo z piersią przed sobą trzymał.
— Już ja w mojém życiu wiele podobnych wypadków widziałem, moje panie.
— Naprzykład ów napad nocny w Edmonton, czy sobie przypominasz, co? — wtrącił Duff, chcąc przyjść w pomoc pamięci swego towarzysza.
— To było właśnie coś podobnego, nieprawda? — odrzekł Blathers; — a sprawcą tego był Conkey Chickweed, jestem najświęciéj przekonany.
— Ty zawsze tylko jego masz na myśli! — odparł Duff. — Ja zaś utrzymuję że to była rodzina Pet, a Conkey ani na włos do tego nie należał.
— Ale gdzież tam, ja wiem o tém bardzo dobrze, — odpowiedział Blathers. — Czy sobie to zdarzenie przypominasz, kiedy Conkey sobie samemu skradł pie-