Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mował, prosząc usilnie swego przyjaciela, aby się nienadymał, głowy mu nie mył, lecz raczéj swoję do worka wścibił;.. lub też podobnymi żartami wszystkie jego napomnienia zbywał, których zręczne i ładne użycie i zastósowanie pana Chitling w niewysłowione podziwienie wprawiało, i wielką przyjemność mu robiło.
Była to jednak rzecz dziwna i szczególna, że ten panicz ostatni i jego wspólnik zawsze przegrywali, i że ta okoliczność żadnéj przykrości panu Karolkowi Bates nie sprawiała, ale owszem taką uciechę nadzwyczajną robić się mu zdawała, iż za każdą grą skończoną na całe gardło się zwykle śmiał, oświadczając, iż odkąd żyje, nigdy jeszcze tak ładnéj gry niewidział, i tak dobrze się nieubawił.
— Otóż i druga dubla i rober skończony! — zawołał Chitling, nadzwyczajnie zmartwiony, wyjmując z kieszonki od kamizelki kilka szylingów, które mu zapłacić wypadało. — Jeszczem nigdy niewidział, aby ktoś tak szczęśliwie grał jak ty, Kubasiu!.... Ty zawsze wygrywasz. A chociaż my nieraz z Karolkiem bardzo dobre karty miewali, jednakeśmy nic z nich wyrobić nie mogli.
Ta uwaga, czyli raczéj sposób i głos żałośny, z jakim wyrzeczona została, tak się Karolkowi Bates śmieszną wydała, że natychmiast głośnym śmiechem parsknął, a ten wybuch śmiechu przebudził nagle Żyda z jego zamyślenia i spowodował go do tego, że się ich zapytał, co tak śmiesznego mają?
— I bardzo śmiesznego, Fagin! — odpowiedział Karolek. — Jabym sobie życzył, żebyś się naszéj grze uważnie był przypatrzył. Tomasz Chitling ani jednego oka