Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odpowiedział Oliwer, który ją uważnie badał.
— Niechże będzie tak, jak ty sam chcesz, mój kochany, — odparła dziewczyna, zmuszając się do udanego śmiechu. — A zatém po nic dobrego!
Oliwer to wnet spostrzegł, iż pewną władzę nad dobremi uczuciami dziewczyny posiadał, i zamierzał na chwilę wezwać jéj litości nad swojém położeniem okropném. Niebawem jednak myśl przez głowę mu przebiegła, że dopiero koło jedynastéj godziny było, a zatém i wiele jeszcze luda na ulicy się znajdować musiało, którzy by gotowi byli jego słowom uwierzyć i w pomoc mu przyjść.
Gdy sobie to dobrze rozważył, zebrał się natychmiast i rzekł śpiesznie, iż jest już gotów.
Te myśli jego i zamiary nie uszły jednak baczności dziewczyny. Spoglądała ona z uwagą na niego, gdy mówił, i spojrzała potém z takim wyrazem porozumienia, iż się łatwo mógł domyśleć, że wszystko odgadła, co przez jego myśl przebiegło.
— Cicho!
Zawołała nakoniec, nachyliwszy się do niego, i obglądając się z największą ostrożnością naokoło, wskazała na drzwi.
— Ty sobie sam pomóc nie możesz. Walczyłam ja długo o ciebie, ale wszystko się na nic nie zdało. Jesteś całkiem obsaczony, i w sidła ich bez ratunku zawikłany, a choćbyś się kiedyś jeszcze mógł wybawić, wierzaj mi, że dzisiaj nie jest pora po temu.
Oliwer spojrzał na nią z zadziwieniem, uderzony szczerością i stanowczością w jéj mowie. Zdawało się mu, że prawdę wyrzekła. Oblicze jéj było blade, z