Przejdź do zawartości

Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

céj, jakby na ciebie właściwie wypadało, mój drogi; ale ja wiem, że ty mi to w innéj okoliczności wynagrodzisz, i....
— Dajże, daj nakoniec to bzdurstwo, — zawołał rozbójnik zniecierpliwiony. — Gdzież jest? dawaj!
— Zaraz, zaraz Bill! jeno chwilkę poczekaj, jeno chwilkę! — odpowiedział Żyd łagodząc go. — Oto jest ....nienaruszone.
To mówiąc, wyjął oraz z zanadrza starą bawełnianą chustkę i rozwiązawszy guz wielki u jednego końca, wyjął małą paczkę z szarego papieru, którą mu Sikes śpiesznie wydarł, otworzył, i dukaty w niej będące liczyć począł.
— Czy to wszystko? — zapytał Sikes.
— Wszystko! — odpowiedział Żyd.
— Czyś tylko przez drogę nie otworzył tego papieru i jednego albo dwóch z nich nie połknął? — zapytał Sikes podejrzliwie — Ot nie udawaj obrażonego, wszakżeś to już nie raz uczynił! Pociągnij lepiéj za sznurek!
Te słowa, czystą angielszczyzną wyrzeczone, zawierały w obie rozkaz zadzwonienia na posługacza. Na ten znak pojawił się Żyd, młodszy wprawdzie od Fagina, lecz nie mniéj szkaradnego i odrażającego pozoru.
Bill Sikes wskazał tylko skinieniem głowy próżny kubek, a Żyd, zrozumiawszy dokładnie, o co rzecz chodzi, natychmiast go z pośpiechem napełnił, wymieniwszy jednak poprzód wiele znaczące spojrzenie z Faginem, który oczy swoje podniósłszy na chwilę, jakby tego pytania milczącego się spodziewał, głową skinął