Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Boi się! — mruknął tłum pomiędzy sobą. — Widać że ma dobre serce.
— Biedny chłopczyna! — zawołał staruszek; — jakże się uszkodził!
— Nie,.... to ja to uczyniłem Sir! — odparł silny, krępy, barczysty wyrobnik, wysunąwszy się z tłumu; — ja to uderzyłem go pięścią w pysk i zatrzymałem go Sir!
Wyrobnik sięgnął przytém ręką do kapelusza, uchylił go cokolwiek z ohydnym uśmiechem, oczekując na pewne za swój trud wynagrodzenia.
Lecz staruszek z wstrętem na niego spojrzał i na około się z trwogą obejrzał, rozmyślając, czy nie lepiéj ztąd uciekać;.... coby też może i rzeczywiście był uczynił, i przez to powód do drugiéj gonitwy był dał, gdyby téj chwili żandarm, — który zwykle w podobnych przypadkach najpóźniéj się jawi, — przez tłum się nie był przecisnął i Oliwera za kołnierz chwycił.
— Wstań! — zawołał żandarm rubasznie.
— Ach panie!..... to nie ja!..... doprawdy,..... doprawdy,.... to nie ja!.... to inni dwaj chłopy! — błagał Oliwer, i rączęta swoje z rozpaczą złożył, spoglądając naokoło siebie, — oni tu muszą jeszcze nawet być gdzieś niedaleko.
— Ale gdzież tam, ich tu już nie ma!....
Odpowiedział na to żandarm.... On to przez szyderstwo jedynie chciał powiedzieć, lecz w istocie prawdę wyrzekł, albowiem Smyk i Karolek Bates skwapliwie się byli oddalili, upatrzywszy sobie do tego chwilę pomyślną.
— Wstań!.... wstań! — powtorzył żandarm.