Oczywiście uznanie takiego kształcenia za harcerskie to byłaby przesada. Należy jednak pamiętać, że kształcenie w ZHP, szczególnie dla kadry powyżej drużynowych (np. namiestników, kształceniowców, komendantów), to nie zabawa z nastolatkami, zatem musimy uwzględniać w nim specyfikę uczenia osób dorosłych. A ta wskazuje, że czasami trzeba używać tak znienawidzonych, „nieharcerskich” form podawczych – w imię naszej skuteczności!
Napisałem o przesadzie. Rzecz w tym, że przesada w drugą stronę też bywa uciążliwa!
Bo naprawdę, aby przeżyć kurs, nie trzeba przez tydzień żyć wyłącznie o chlebie i wodzie, oczywiście bez telefonu komórkowego i dostępu do sieci, przemierzać kilometry przez bagna, czołgać się w błocie itd. Nie trzeba też każdych zajęć kursowych okraszać tysiącem ozdobników, niespotykanymi formami. Nie trzeba! Bo przeżycie to emocje, to coś, co dzieje się w naszej głowie, co porusza naszą wyobraźnię, uruchamia myślenie w nowym kierunku.
Aby dokonać wstrząsów, zmian w umysłach naszych kursantów nie trzeba wcale ekstremalnych doznań na ciele, bagien, głodówki itd. Wystarczą ludzie – niesamowici uczestnicy kursu i charyzmatyczni liderzy.