Strona:PL Nikołaj Gogol - Rewizor z Petersburga.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Liapkin (n. s.)

No, sposób już wymyśliłem — ale Bóg wie, czy mi się uda! Serce moje kołacze! ułożyłem sobie: rzucić nieznacznie na ziemię, niby to niechcący; a potem się schylić dla podjęcia. Ale djabli wiedzą, jak tego dokazać. Aj!.... (gubi paczkę Assygnat na ziemię) już upadły... Boże! ratuj mię!... (schyla się podjąć pieniądze).

Chlestakow.

A co tam?... (przysuwa cokolwiek krzesło).

Liapkin (n. s. ledwie żywy).

O Boże! jużem zgubiony! już jestem pod sądem! i wóz już po mnie zajechał!

Chlestakow.

Co to pan zgubiłeś?

Liapkin.

Jakieś tu assygnacye upadły; rozumiałem, czy nie z pańskiego stołu. (n. s.) No, teraz już zginę niezawodnie.

Chlestakow.

Pozwól pan, ja zobaczę — być może, że one są moje. Ja przez rozrzutność, często gubiłem pieniądze. A zwłoszczykowi, to nie raz przez omyłkę, zamiast pięćdziesiątki, złotego pół imperyała dałem.

Liapkin.

Ja sądzę, że to są pańskie Assygnaty... (n. s.) No, śmiało śmiało!

Chlestakow.

Zdaje się, więcej trzystu rubli. Nie wiem prawdziwie... zresztą może to być; nigdy nie liczę moich pieniędzy. A jeźli ich czasem zabraknie, to wszystko jedno — pożycz mi pan te pieniądze, a ja mu one później z wdzięcznością odeślę.