nie widzę. Posłać za nim w pogoń!.. wrócić, wrócić go tu natychmiast! (macha ręką).
Gdzie tam już wrócić! Jakby z umysłu, kazałem Smotrytielowi dać najlepszą trójkę; a nadto jeszcze; posłałem na piśmie zalecenie, do wszystkich pocztowych stacyj mojego okręgu, aby go co najprędzej ekspedyowano. — O! wolałbym był żeby mnie wprzód pioruny!...
Niech go tam djabli wezmą! — Dowiedźcie się panowie, że on u mnie pieniędzy pożyczył.
I u mnie także, trzysta rubli.
Ach! i u mnie sto rubli.
A od nas z panem Piotrem wziął czterdzieści asygnacyjnych i trzy grzywienki srebrem.
Jakże nam panowie? można było do tyla się zapomnieć.
Jakże ja? nie, jakże ty! stary głupcze! zgrzybiały, siwy baranie! mogłeś tak haniebnie dać się w pole wywieść. Trzydzieści lat już służę; żaden kupiec, żaden podradczyk, w niczem nie mógł mnie podejść; największych łotrów odrwiwałem; najzręczniejszych filutów, nawet takich co cały świat okraść gotowi, łowiłem na wędkę; trzech gubernatorów oszukałem!... A teraz... jeden wietrznik, młokos, u którego na brodzie mleko jeszcze nie obeschło, tak zadrwił ze mnie! — Ruszaj, łapaj ścigaj! i daj go tu!...