Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tabaką wymawiali zda się: „Raczcie się!“ lub: „Czy śmiem prosić o łaskawość?“ — a wraz z tem twarze ich były tak straszne, jak zła przepowiednia! Kroplisty pot wystąpił na twarz Iwana Iwanowicza i Iwana Nikiforowicza.
Wszyscy obecni, ilu ich było u stołu, oniemieli z natężenia uwagi i nie odrywali oczu od dwóch niegdyś przyjaciół. Kobiety nawet, które bawiąc się dotąd bardzo zajmującą konwersacją o sposobach przyrządzania kapłona, przerwały toczącą się gawędę. Wszystko ucichło. Był to obraz, godny pędzla mistrza!
Wreszcie Iwan Iwanowicz dostał chustki i począł nosa wycierać, a Iwan Nikiforowicz, obejrzawszy się wokoło, zatrzymał wzrok na drzwiach otwartych. Horodniczy spostrzegłszy to, kazał mocniej drzwi zamknąć. Wówczas nasi przyjaciele zabrali się do jedzenia, i ani razu już nie spojrzeli na siebie.
Jak tylko skończył się objad, obadwaj niegdyś przyjaciele, rzucili się coprędzej z miejsc swoich, szukając czapek, by się wymknąć cichaczem. Wtedy horodniczy mrugnął, i Iwan Iwanowicz — nie ten Iwan Iwanowicz, ale inny, ten ślepy na jedno oko — stanął za plecami Iwana Nikiforowicza, a horodniczy zaszedł za plecy Iwana Iwanowicza, i obadwaj zaczęli ich popychać z tyłu, tak, by potrącić ku sobie, i nie wypuścić dopóty, dopóki nie podadzą ręki do zgody; Iwan Iwanowicz — ten ślepy na jedno oko — potrącił Iwana Nikiforowicza, chociaż ukośnie nieco, zawsze jednak dość trafnie w to miejsce, gdzie stał Iwan Iwanowicz; ale horodniczy zadyrygował jakoś w przeciwną stronę, bo nie mógł dać sobie rady ze swoją piechotą, nie słuchającą na ten raz żadnej komendy, i zarzucającą, jak na złość, w drugą stronę (po części może i dla tego, że u stołu było za wiele różnych gatunków nalewek), słowem, że Iwan Iwanowicz padł jak długi na damę w czerwonej sukni, która z ciekawości wysunęła się z krzesłem prawie na sam środek pokoju. Ten przypadek nie rokował niedobrego. Sędzia jednak, poprawiając sprawę, zastąpił horodniczego, i pociągnąwszy nosem z wierzchniej swej wargi wszystką tabakę, potrącił Iwana Iwanowicza znowu w przeciwnym kierunku. W Mirogrodzie był to powszechnie przyjęty sposób godzenia powaśnionych, i przypominał nieco grę w w piłkę. Jak tylko sędzia trącił Iwana Iwanowicza — Iwan Iwanowicz, ale ten jednooki, oparł się całą siłą, i trącił Iwana Nikifo-