Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tyłem, a przodem ważkim; druga z wązkim tyłem, a szerokim przodem. Jedną można było nazwać powozem, a wraz z tem i bryczką; druga zaś — ni to bryczka, ni powóz; inna znowu podobną była do kopicy siana, lub opasłej kupcowej; tamta — do obszarpanego żyda, albo do szkieletu, nie zupełnie jeszcze pozbawionego skóry; inna — w profilu — podobniutenka była do fajki z cybuchem; tamta w końcu do niczego nie była podobną, przedstawiając sobą dziwną postać, całkowicie nieforemną i nader fantastyczną! Wśród tego chaosu kół i kozłów, dominowało podobieństwo karety, z oknem pokojowem, oprawnem w grube ramy. Woźnice w szarych płaszczach, świtach, siermięgach, w baranich czapkach i przeróżnej formy kaszkietach, z fajeczkami w ręku, oprowadzali po dziedzińcu odprzężone konie.
Co za bal wyprawił horodniczy!
Za pozwoleniem, muszę wyliczyć wszystkich, którzy się tam znajdowali:
Taras Tarasowicz, Emil Akinfowicz, Ewtychi Ewtychowicz, Iwan Iwanowicz, — ale nie ten Iwan Iwanowicz, lecz inny — Sawa Hawryłowicz, znajomy nasz Iwan Iwanowicz, Elefery Eleferowicz. Makar Nazarewicz, Tomasz Hryhorowicz... Nie, nie mogę więcej! sił mi braknie, ręka nie służy. A ile płci nadobnej! i smagłe i przeźroczyście bialuchne, i króciutkie i otyłe, jak Iwan Nikiforowicz, i wysmukłe takie, że każdą, zda się, możnaby schować do pochwy od szpady horodniczego. A co czepków! jakie stroje! czerwone, żółte, kawowe, zielone, błękitne, nowe, nicowane, przerobione, a ile chustek, szalów, wstążek, wstążeczek! Bywajcie zdrowe, biedne oczy! nie prędko przydacie się na co po obejrzeniu tego wszystkiego. A jaki stół — długo, długo wyciągnięty! A gdy to wszystko zagadało, toż to było hałasu! Wobec tego niech się schowa młyn ze wszystkiemi swemi kołami, kamieniami, wrzecionami i stępami! Nie mogę z pewnością powiedzieć, o czem tam była mowa? wnosić jednak należy, że o nader miłych i pożytecznych rzeczach, jako to: o pogodzie, o psach, o pszenicy, o czepeczkach, o modzie.
W końcu, Iwan Iwanowicz — nie ten Iwan Iwanowicz, ale inny, ślepy na jedno oko — przemówił: