Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odzieży — wszystko jednak z strony odwrotnej. W skutek tego, to w całym pokoju miałeś szczególne jakieś półświatło.
— Pomaga Bóg! — zawołał Iwan Iwanowicz.
— A, jak się macie Iwanie Iwanowiczu! — odpowiedział głos z kąta pokoju. Wówczas to Iwan Iwanowicz spostrzegł Iwana Nikiforowicza leżącego na rozesłanym dywanie, na podłodze.
— Darujcie, żem przed wami w naturze! — Iwan Nikiforowicz leżał bez wszystkiego, nawet bez koszuli.
— Nie szkodzi. Spoczywaliście dzisiaj Iwanie Nikiforowiczu?
— Spoczywałem. A wy spoczywaliście Iwanie Iwanowiczu?
— Spoczywałem.
— To wstaliście dopiero?
— Ja wstałem? Bóg z wami Iwanie Nikiforowiczu! jakżemożna spać do tej pory! Z futoru już wróciłem. Śliczne żyta po drodze! prześliczne! I siano także rosłe, miękkie, soczyste.
— Horpyna! — zawołał Iwan Nikiforowicz — przynieś wódki dla Iwana Iwanowicza i pierogów ze śmietaną.
— Piękną mamy pogodę.
— Jest co chwalić! Czart mu ze wszystkiem! ani wiesz co począć ze spiekoty!...
— Ot i musicie wspomnieć djabła. Ej Iwanie Nikiforowiczu!; wspomniecie moje słowo, ale będzie już późno: dadzą wam na tamtym świecie za te Bogu niemiłe słowa!...
— Czemże ja was obraziłem Iwanie Iwanowiczu? Nie tknąłem waszego ojca, ani matki. Nie wiem doprawdy, czem mogłem was obrazić!
— Dość już, dość, Iwanie Nikiforowiczu!
— Dalibóg, nie obraziłem was, Iwanie Iwanowiczu!
— Rzecz szczególna, że przepiórki nie wychodzą jeszcze na wabika...
— Myślcie jak chcecie, jak się wam podoba; ale wiem, że niczem was dotknąć nie mogłem.
— Nie wiem dla czego nie wychodzą, — mówił Iwan Iwanowicz, jakby nie słysząc Iwana Nikoforowicza. — Czy nie czas jeszcze? ale zdaje się, czas już przyszedł.
— Mówicie że piękne żyta?
— Prześliczne żyta! prześliczne!