Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po chwili wyszła stara z komory i postękując niosła na sobie nie młodsze od niej siodło z oberwanemi strzemionami, z wytartym pokrowcem ze skóry na pistolety, z czaprakiem ongi koloru amarantowego z złotem wyszyciem i miedzianą blachą.
— Głupie babsko! — pomyślał Iwan Iwanowicz. — Ona niedługo wyniesie i samego Iwana Nikiforowicza przewietrzyć.
I w rzeczy samej: Iwan Iwanowicz nie zupełnie pomylił się w swem przypuszczeniu. Po kilku minutach dźwignęły się szarawary Iwana Nikiforowicza, zająwszy sobą niemal połowę podwórza. W czasie tym wyniosła baba jeszcze czapkę i strzelbę.
— Cóż to? — pomyślał sobie Iwan Iwanowicz. — Nigdy nie widziałem strzelby u Iwana Nikiforowicza. Cóż on? strzelać nie strzela, a strzelbę ma u siebie! Pocóż mu ona!... A strzelbina niczego! Dawno już chciałem mieć podobną. Bardzo by mi chciało się mieć tę strzelbinę! lubię zabawiać się strzelbiną. Hej babo! — krzyknął Iwan Iwanowicz, kiwnąwszy na nią palcem.
Stara zbliżyła się do płotu.
— Co to masz u siebie, babusiu?
— Toż pan widzi: strzelbę.
— Jaką strzelbę?
— Kto go wie: jaką? Gdyby była moją, może wiedziałabym z czego jest zrobiona; ale strzelba jest pańską.
Iwan Iwanowicz przystanął i opatrzywszy strzelbę ze wszystkich strón, zapomniał zganić starą, że powiesiła ją wraz ze szpadą dla przewietrzenia.
— Myślę, że jest z żelaza — mówiła stara.
— Hm! z żelaza... Dla czegóż z żelaza? — sam do siebie mówił Iwan Iwanowicz. — A dawno ta strzelba u pana?
— Może i dawno.
— Wcale ładna sztuka! — mówił dalej Iwan Iwanowicz. — Dostanę ją od sąsiada. Poco mu strzelby? Albo ją za co zamieniam. A co babusiu, pan w domu?
— W domu.
— Co on, leży?
— Leży.
— To dobrze, ja przyjdę do niego.