— Doprawdy nie wiem, co wy Pulcherjo Iwanówno widzicie w tej kotce? do czego ona? Gdybyście mieli psa, to co innego: psa można użyć do polowania, a kota do czego?
— Ot, nie gadalibyście, Atanazy Iwanowiczu! — dostawał odpowiedź, — lubicie tylko mówić i nic więcej. Pies brudny zawsze, narobi nieporządku, wszystko potłucze; a kotka stworzenie ciche, nic złego nie zrobi nikomu.
W rzeczy samej Atanazemu Iwanowiczowi było wszystko jedno: psy, czy koty! On dla tego tylko tak mówił, by nieco pożartować z Pulcherji Iwanównej.
Za ogrodem był dość wielki las, oszczędzony przez przedsiębiorczego ekonoma, może dla tego, że stuk siekiery dochodziłby do uszu Pulcherji Iwanównej. Był on zapuszczony, czarny; stare pnie drzew wysokich okrywała leszczyna, która się tu rozrosła i miały one podobieństwo pierzastych łap gołębi. Żyły w tym lesie dzikie koty.
Dzikich kotów leśnych nie należy uważać za jedno z owymi zuchami, co uwijają się po dachach kamienic; jako w mieście przebywające, chociaż dzikie z charakteru, są one jednak o wiele ucywilizowańszemi, aniżeli mieszkańcy lasów. Ci ostatni, najczęściej lud dziki i posępny; chodzą wyschłe, chude, miauczą głosem grubym, niewyraźnym; niekiedy przekopują się pod ziemię do spiżarni i wykradają słoninę; zjawiają się nawet czasami w kuchni, niespodzianie skoczywszy przez otwarte okno, skoro zauważą, że kucharz oddalił się w burzany... W ogóle nieznane im uczucia szlachetniejsze; żyją życiem zbójeckiem i duszą w gniazdach młode wróble. Dzikie te koty długi czas wąchały się, przez dziurę w komorze, z potulną kotką Pulcherji Iwanównej i wreszcie podmówiły ją do siebie, jak oddział żołnierzy podmawia niedoświadczoną włościankę.
Pulcherja Iwanówna spostrzegła brak kota i poleciła, by go szukano; lecz kotka znaleźć się nie dała.
Minęło trzy dni. Pulcherja Iwanówna pożałowała straty, a wreszcie zapomniała o tem całkowicie.
Pewnego dnia, gdy opatrując ogród, wracała z świeżo urwanemi ogórkami dla Atanazego Iwanowicza, obiło się o jej uszy żałośne miauczenie. Pulcherja Iwanówna instynktownie zawołała: kici-kici! i z burzanu pokazała się siwa jej kotka, wychudła, zmizer-
Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/27
Wygląd
Ta strona została przepisana.