Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

źnico, zadzwoń mój srebrny dzwoneczku, źbierzcie się moje rumaki i unoście mnie z tego świata! Dalej, dalej, bym już nie widział, nic zgoła! Tam kłęby obłoków wiją się przedemną; tam gwiazdka zabłysła w oddali, a tam się przesuwa las nieprzejrzany z księżycem u góry; szare chmury ścielą się u nóg moich, a w chmurach dźwięczy znana mi nóta; z jednej strony morze, z drugiej strony Włochy, a tam dalej i ruskie chaty już widać. Dom że to mój własny zarysował się tam w cieniu? Matka to moja siedzi tuż przy oknie? Matko droga! ratuj twego biednego syna. Uroń łezkę na zbolałą jego głowę! spojrzyj, jak oni go męczą! przyciśnij do piersi twojej biedną sierotkę! dla niego niemasz miejsca na świecie! on prześladowany! — Matko droga! ulituj się nad twem zbolałem dziecięciem!...
A czy wiecie wy, że u Deja Algieru pod samym nosem wyrosła naróść!...

Koniec.