Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bardzo się cieszę, szanowna pani, że mam honor osobiście złożyć jej mój szacunek, a zarazem z respektem proszę o pozwolenie złożenia podziękowania za przyjęcie, jakie okazałaś pani dla mego siostrzeńca Iwana Teodorowicza, który bardzo zeń był zadowolony. Prześliczną ma pani dobrodziejka hreczkę u siebie! widziałam podjeżdżając do wsi. A pozwoli się pani zapytać, ile kóp z dziesięciny?
Po tej przemowie nastąpiło ogólne obcałowywanie się; kiedy wreszcie roztasowano się w bawialnym pokoju, staruszka gospodyni zaczęła:
— Na konto hreczki nie mogę pani służyć, to wydział Grzegorza; już od dawna do tego się nie wtrącam, a przytem nie mogę — starość nie radość! Dawniej, bywało, pamiętam, hreczka po pas sięgała; teraz Bóg wie co; chociaż, zresztą, powiadają, że coraz to lepsza. — Tu staruszka westchnęła, i w tem jej westchnieniu badacz starożytności domyśliłby się wieku ośmnastego.
— Słyszałam, że u pani własne jej dziewki piękne tkają dywany, — rzekła Bazylida Kasparówna, i tem dotknęła najdelikatniejszej strony; staruszka jak gdyby odmłodniała, więc dalejże popłynęły całe potoki słów o tem: jak należy farbować przędzę, jak do tego przyrządzać nici i t. d.
Od dywanów szybko przeszła rozmowa na kiszenie ogórków i suszenie gruszek. Jednem słowem, godzina jeszcze nie upłynęła, a już obie damy były w takiej zażyłości, jakby od wieków znały się z sobą. Bazylida Kasparówna zaczęła wreszcie ze staruszką mówić po cichu tak, że Iwan Teodorowicz nie mógł nic słyszeć.
— To może pani zechce sama obaczyć? — rzekła wstając staruszka gospodyni.
W ślad za nią powstawały: panny, Bazylida Kasparówna i wszyscy ruszyli do panieńskiego pokoju. Ciocia jednak skinęła na siostrzeńca, ażeby pozostał i szepnęła coś na ucho staruszce.
— Maniu! — rzekła staruszka, zwracając się do złotowłosej panienki: — zostań z gościem i baw go rozmową, aby mu nudno nie było...
Złotowłosa panienka pozostała i siadła na sofie. Iwan Teodorowicz siedział na krześle, jakby na szpilkach, rumienił się i spuszczał na dół oczy; ale panienka zdawała się wcale nie zwracać