Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu Iwan Teodorowicz spostrzegł zmierzającego do stołu Iwana Iwanowicza w długim surducie, z ogromnym stojącym kołnierzem, który sięgał wyżej uszu, tak, że głowa jego siedziała w kołnierzu, jakby w bryczce.
Iwan Iwanowicz zbliżył się do wódki, potarł ręce, obejrzał ze wszystkich stron kieliszek, nalał, podniósł w górę do światła i wychylił jednym haustem wszystką wódkę; jednak nie połykając, popłukał nią najpierw dobrze całą gębę, a potem dopiero połknął i zakąsiwszy chlebem z marynowanemi opieńkami, zwrócił się do Iwana Teodorowicza.
— Czy nie z Iwanem Teodorowiczem mam honor mówić?
— Tak jest, z nim samym! — odrzekł zapytany.
— Bardzo pan raczył zmienić się od czasu, jak miałem honor go widzieć. O, ho, ho! — ciągnął dalej Iwan Iwanowicz, — jeszcze ot takim pana pamiętam! — tu podniósł rękę na łokieć od ziemi. — Nieboszczyk ojciec pański, daj mu Boże królestwo niebieskie, rzadkich zalet był człowiek. Kawony i melony bywało miał takie, jakich teraz nigdzie pan nie znajdzie. Ot choćby i tu, — ciągnął dalej, odprowadzając Szpońkę na stronę, — podadzą panu melony, ale cóż to za melony? nawet spojrzeć nie warto! Da pan wiarę, że u nieboszczyka były melony, — dodał z miną tajemniczą, rozstawiając ręce, jakby chciał objąć grube drzewo, — dalibóg, ot takie!
— Chodźmy do stołu! — rzekł pan Grzegorz, ująwszy za rękę Iwana Teodorowicza.
Pan Grzegorz siedział na zwykłem swojem miejscu, przy końcu stołu, zawiesiwszy pod brodą ogromną serwetę, i w tym kostiumie będąc podobnym do bohaterów, których cyrulicy malują na swoich szyldach. Iwan Teodorowicz, rumieniąc się, siadł na wskazane mu miejsce vis-à-vis dwóch panien; zaś Iwan Iwanowicz nie omieszkał usiąść tuż obok niego, ciesząc się w duszy, że będzie miał sposobność udzielenia się ze swemi wiadomościami.
— Na co pan wziąłeś kuperek, Iwanie Teodorowiczu! To indyk! — rzekła staruszka, zwracając się do gościa, któremu w tej chwili podał półmisek wiejski oficjant, w szarym fraku z czarną łatką. — Niech pan weźmie szyjkę!