Strona:PL Nikołaj Gogol - Powieści mniejsze.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi na myśl, kiedy już byłem o wiorst sześć za rogatką. Nie ma co, muszę drukować niedokończoną historję. Zresztą, gdyby kto życzył sobie koniecznie mieć dalszy ciąg tej powieści, tedy niechaj pojedzie do Hadziacza i poprosi o to pana Stefana. On z największą przyjemnością wszystko opowie, choćby miał zacząć od początku. Mieszka tuż obok murowanej cerkwi. Za nią nie wielka przecznica, a gdy się w nią wejdzie — będą drugie czy trzecie wrota. Ale nawet jeszcze: skoro się spostrzeże na podwórzu wielką tykę z wierzby i wyjdzie na wasze spotkanie gruba baba w zielonej spódnicy, (nie od rzeczy będzie zanotować w nawiasie, że on jest kawalerem), to będzie to jego podwórze. Zresztą można go spotkać na rynku, gdzie co rana bywa do dziewiątej godziny, kupuje na objad rybę, a także zielone, i gawędzi z ojcem Antypem, albo z Josiem szynkarzem. Łatwo go poznać, bo nikt inny nie ma kolorowych pantalonów z flaneli, i takiego jak on surduta z żółtej kitajki. Oto jeszcze jeden znak: gdy chodzi, to zawsze macha rękami. Jeszcze bywało nieboszczyk prezes, Denys Piotrowicz, kiedy go zdaleka zobaczy, woła:
— Patrzcie, patrzcie, już się sunie wiatrak!

I.

{{c|Iwan Teodorowie« Szpońka.|w=90%|po=8px} I Już od lat czterech Iwan Fedorowicz zostaje w dymisji i mieszka w swym futorze Wytrebeńkach. Będąc jeszcze tylko Jasiem, kształcił się on w Hadziackiej powiatowej szkole, i wyznać należy: był najprzyzwoitszym i najpilniejszym chłopcem. Nauczyciel rossyjskiej gramatyki, pan Nikifor Imiesłów, zwykle mawiał, że gdyby wszyscy jego uczniowie byli tak pilnymi jak Szpońka, to nauczyciel nigdyby nie przynosił z sobą do klasy dębowej linijki, która go, jak się sam. przyznawał, aż do umęczenia przyprowadzała od ciągłego bicia w łapy leniuchów i swawolników.
Sekstern jego zawsze był czyściutki, całkowicie poliniowany, bez najmniejszej plamki. Siedział zawsze skromnie, mając złożone ręce i skierowane oczy na nauczyciela, i nigdy nie przypinał na plecach siedzącemu przed nim koledze papieru, nie krajał ławki i