Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w górze, a Joel nie widział nawet pnia, przed którym klęczał.
Uczyniło mu się straszno i mniemał, że przyszła na niego ostatnia godzina. Wtedy począł się znowu modlić, ale już w te słowa:
„Panie, robak jestem wobec twojej potęgi...
„Robak, którego nietylko stopa twoja zdeptać może, ale połknąć każdy zwierz, przywalić każda kłoda i ogarnąć każdy strumień, a każdy zbój pchnąć nożem i życia pozbawić...
„Jestem grzesznik, pyszałek, łgarz i podaję się za to, czem nie jestem...
„Palę ofiary, które lud przynosi...
„Chwalę się przed tobą w modlitwie a nie korzę...
„Celnik uczciwiej się modli...
„Ale jeśliś Bóg, jeśliś Ten, który jest, wejrzyj na mnie, a ratuj...
„Naprawię się, Panie... W świątyni czynić będę pokutę... Jawnie, Panie... Posypię głowę popiołem i czynić będę na głos wyznanie grzechów...
„Panie, żali mogę uczynić coś więcej?“...
Wicher rósł, wzmagał się, miotał lasem. Po-