Strona:PL Niemcewicz - Rok 3333.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pragnął zbudzić w nas patryotyczną czujność.
Bo widział że źle się dzieje, że podkopują się podstawy naszego bytu, że obcy i wrogi przybysz, kopie nam powoli grób.
Rozpajając i niszcząc lichwą naszego chłopa,
Jak potop zalewając nasze miasta,
Znieprawiając naszą prasę,
Jad gangreny sącząc powoli w nasze żyły.
Taki nie inny cel miał on na widoku,
Do tego, jako kochający Polskę wierny jej syn, zmierzał.
A że patrzał jasno, więc widział więcej niż inni,
A że czuł gorąco, więc wyczuł co z tego będzie.
Zatem nie śmiejcie się czytelnicy, gdy rzecz jego odczytywać będziecie, snu jego nie bierzcie za żart, nie pocieszajcie się tem, że rok jeszcze 3333 tak daleki...
Ale śledząc uważnie za wzrostem żydostwa w Polsce i jej stolicy, widząc do czego dążą te obce tłumy urągające już dziś zuchwale naszej bohaterskiej przeszłości i ideałom narodowym, stójcie na straży interesów polskich kraju, za przykładem Wielkopolski, która się już nieledwie zupełnie tych szkodliwych pasożytów pozbyła, wspierajcie swojski przemysł i handel, odgra­dzajcie się od żydowskich pokus i wpływów, i solidarni w dążeniach, mających na celu unicestwienie wewnętrznego szkodnika, pod sztandarem miłości Polski, kroczcie z wiarą naprzód.
A wtedy sen autora tej książki na szczęście snem pozostanie,
Warszawa otrząśnie się z naleciałości obcych, odżydzi i spolszczy,
I zniknie z przed oczów naszych zmora, że sławna stolica nasza, stać się kiedyś może plugawym Moszkopolisem, w którym my gospodarze polskiej ziemi, będziemy popychadłami żydów.

Nie wiem kto.