Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A sztuką siłę taką posiadł, iż w podskoku
Uniósł z sobą Guntera, trzymając u boku.

       465 Skok był dalszy i kamień bardziej oddalony
A na mecie stał tylko Gunter ucieszony.
Brunhilda pokraśniała — gniew jej w duszy wierci.
Tak Zygfryd swego druha zachował od śmierci.

       466 Więc do swych dworzan rzecze królowa rozgłośnie
(Widziała, iż król stoi zdrowo i radośnie):
„Zbliżcie się, druhy moje i krewni kochani!
„Odtąd już Gunterowi jesteście poddani.“

       467 Zaraz też jej rycerze broń kornie złożyli
I kolejno królowi do nóg się skłonili,
Niejeden dzielny wojak nisko przed nim padał,
Myśleli, że królewnie Gunter klęskę zadał.

       468 On ich witał uprzejmie, bo znał obyczaje, —
A dziewica szlachetna rękę mu podaje
I w jego dłonie składa swą potęgę całą,
Ucieszył się tem Hagen odważny nie mało.

       469 Potem wiodła go z sobą w swych pałaców ściany.
A kiedy tak szczęśliwie bój był dokonany,
Układnie się dworzanie zasłużyć pragnęli
Gościom, — Dankwart i Hagen chętnie to widzieli.

       470 Przebiegłym był i szczwanym wiele Zygfryd żwawy,
Odniósł płaszcz, kiedy widział, że już koniec sprawy,
Powrócił wnet, gdzie rzędem siadły białogłowy
I do króla chytremi tak przemówił słowy: