Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc jako ich potęga kazała, przed sale
Brunhildy zajechali huczno, okazale.

       401 Długie ostre kopie sterczały u toku,
Ku ostrogom miecz piękny zwieszał się u boku, —
Była to klinga bardzo ostra i szeroka.
— Wszystko piękna królewna widziała z wysoka.

       402 Z nimi przybywał Dankwart i Hagen do grodu;
A mówią, że ci męże rycerskiego rodu
Mieli strój barwy kruczej, nadobnie uszyty,
A w ręku piękne, wielkie i szerokie szczyty.

       403 Na nich z Indyj dalekich błyszczały klejnoty
I rzucały po sukni drżący promyk złoty.
Statek ich bez opieki pozostał na fali,
Rycerze zaś do grodu społem zajeżdżali.

       404 Ośmdziesiąt sześć wieżyc, co warowni strzegło,
Trzy obszerne pałace i salę rozległą
Ujrzeli tam, zielonym zdobioną marmurem.
Tam siedziała Brunhilda z swoich dziewic chórem.

       405 Bramy były na ściężaj otwarte gościnnie, —
Wtem wybiegli naprzeciw dworzanie, by zwinnie
I uprzejmie powitać w swojej pani kraju
I tarcze i rumaki ująć po zwyczaju.

       406 A jeden rzekł: „Oddajcie też miecze i zbroje!“
Lecz Hagen na to: „Próżne to żądanie twoje,
„Bułaty i pancerze wolimy nieść sami!“
Aż ich Zygfryd z tej ziemi poznał zwyczajami:

       407 „W tym zamku z dawna taki obyczaj panuje,
„Iż się gościom broń wszelką na progu zdejmuje;
„Niech ją wezmą! Niczego nie dokażem siłą!“
Musiał Hagen usłuchać, choć mu nie w smak było.