Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       118 Zygfryd zakipiał gniewem: „Tegoby nie stało,
„By pierwsze lepsze ramię na mnie się porwało!
„Jam z rodu król potężny, tyś królewski sługa.
„Stań ty i tuzin takich, gra będzie niedługa!“

       119 Ortwin rwał się do miecza, bolała go wzgarda, —
Był Hagena krewniakiem, dusza też w nim harda; —
Dziwo, że ten wzdy milczał, choć słyszał te zwady.
Ozwał się tylko Gernot, jedyny do rady:

       120 „Za gorąco tę sprawę, Ortwinie, bierzecie!
„Zygfryd nie chce nas hańbić, ani krzywdzić przecie,
„A moja rada taka: zakończmy te waśnie!
„A z kłótni szczera przyjaźń niech się zrodzi właśnie.“

       121 Hagen wtedy się ozwie: „Jużci nas nie cieszy,
„Owszem przykrem być musi rycerzy twych rzeszy,
„Że Zygfryd w naszej ziemi rozpiera się butnie,
„Gdy mym panom nie w myśli zajazdy, ni kłótnie!“

       122 Lecz mężny Zygfryd na to żwawo mu odrzecze:
„Czy was, panie Hagenie, słowo me tak piecze?
„Dobrze! więc wnet pokażę, że mej dłoni siłą
„Narobię wam kłopotu, aż będzie niemiło!“

       123 — „Już ja to załagodzę!“ — Gernot mu odpowie;
Wdał się między rycerzy, by dać pokój mowie
Zapalczywej, co wszystkim mogła wyjść na szkodę.
Wspomniał sobie i Zygfryd Krymhildy urodę.

       124 Gernot godził zwaśnionych: „Cóż to wy myślicie?
„Będziem walczyć, rycerzy wielu straci życie, —
„Dla nas sławy nie wiele, dla was zysku mało!“
Lecz Zygfryd Zygmuntowie odrzecze mu śmiało: