Przejdź do zawartości

Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       2203 — „Dałby to Pan Bóg z nieba,“ rzekł Rydygier na to,
„By mogła margrabina was jeszcze bogato
„Darzyć kiedy! — A jeśli obaczę ją zdrowo,
„Oświadczę, co każecie; — daję na to słowo!“

       2204 Przyrzekł; — lecz walki zwlekać już nie wypadało:
Wzniósł tarcz do góry, w piersi męstwo mu zagrało,
Poskoczył, biegł ku gościom zuch żwawy bez zwłoki,
Gęste ciosy zadając na obydwa boki.

       2205 Volker i Hagen, obaj dzielni wojownicy,
Cofnęli się do góry wierni obietnicy,
Lecz przy schodowej wieży stał do walki gotów
Zuch niejeden, — miał rycerz z nimi dość kłopotów.

       2206 Gunter i Gernot śmiałka puścili do środka,
Licząc na to, że śmierć go tam na pewne spotka,
Lecz Giselher się cofnął, ta walka go trapi,
Miał nadzieję ujść z życiem, więc bić się nie kwapi.

       2207 Za margrabią drużyna na wrogów uderza,
Szli męże, jak na cnego wypada rycerza.
W ręku miecz wyostrzony każdemu połyska:
Wnet od ciosów tu szyszak, tam tarcz tęga pryska.

       2208 A tamci, choć zmęczeni, w odwet tną i sieką
Mężów z Bechlarn; miecz w ranie ugrzęźnie daleko
Przebiwszy pancerz, sięga, aż gdzie życia źródło:
Dzielnie się cnym Burgundom w tych zapasach wiodło.

       2209 Już się do środka hufce tej czeladzi tłoczą.
Ale Volker z Hagenem wraz ku nim poskoczą,