Strona:PL Nie-boska komedja (Krasiński).djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Boże, daj mi potęgę, której nie odmawiałeś mi niegdyś, a w jedno słowo zamknę świat ten nowy, ogromny! On siebie sam nie pojmuje. Lecz to słowo moje będzie poezją całej przyszłości.
GŁOS W POWIETRZU: Dramat układasz.
MĄŻ: Dzięki za radę! Zemsta za zhańbione popioły ojców moich! Przeklęstwo nowym pokoleniom! Ich wir mnie otacza — ale nie porwie za sobą. Orle, orle, dotrzymaj obietnicy! A teraz nadół ze mną i do jaru Św. Ignacego.
PRZECHRZTA: Już dzień bliski — nie pójdę dalej.
MĄŻ: Drogę mi znajdź, puszczę cię potem!
PRZECHRZTA: Wśród mgły i zwalisk, cierni i popiołów, gdzie mnie wleczesz? Daruj mi, daruj!
MĄŻ: Naprzód, naprzód i na dół ze mną! Ostatnie pieśni ludu konają za nami — ledwo gdzie jeszcze tli się pochodnia. Pośród tych wyziewów bladych, tych zroszonych drzew, czy widzisz cienie przeszłości, czy słyszysz te żałobne głosy?
PRZECHRZTA: Mgła wszystko zalewa. Coraz bardziej zlatujemy wdół.
CHÓR DUCHÓW Z LASU: Płaczmy za Chrystusem, za Chrystusem wygnanym, umęczonym! Gdzie Bóg nasz, gdzie kościół Jego?
MĄŻ: Prędzej, prędzej do miecza, do boju! Ja Go wam oddam — na tysiącach krzyżów rozkrzyżuję nieprzyjaciół Jego.
CHÓR DUCHÓW: Strzegliśmy ołtarzy i pomników świętych, odgłos dzwonów na skrzydłach nosiliśmy wiernym. W dźwiękach organów były głosy nasze, w połyskach szyb katedry, w cieniach jej filarów, w blaskach puharu świętego, w błogosławieństwie Ciała Pańskiego było życie nasze. Teraz gdzie się podziejemy?
MĄŻ: Rozwidnia się coraz bardziej — ich postacie mdleją w promieniach zorzy.