Ta strona została uwierzytelniona.
Cicho... Chłód zmierzchu na tapczan szpitalny
Upadł i zadrżał skróś białej zasłony...
Bez ruchu leży wyciągnięte ciało...
Cicho... On tak jest znużony!
...Zrywa się nagle z krzykiem. Przyśnił może
Huczących machin koła, zęby, szprychy,
I błyskawicznie wirujących pasów
Pęd nagły, śmiertelny, cichy...
I przerażony, w agonii konania,
Wizyą przędzalni, — poci się i dyszy...
— Nie bój się, dziecko! Nie pójdziesz tam więcej!
Skonałeś. Spoczywaj w ciszy.