Strona:PL Negri Niedola Burze.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jam odrzekła: — Kiedy z twarzą białą
Śnię na twej piersi płomieniste raje,
A wątłe moje i dziecięce ciało
W ramionach twoich omdlewa i taje, —

Wtedy, w półzmierzchu, przechodzą przede mną
Posępne widma kobiece w milczeniu,
I mary dziewcząt ze skargą daremną
Przechodzą, patrzą, i giną w półcieniu.

I one były piękne. Włos ich złoty
Miał w sobie słońca lipcowego pyły...
A niekochane przecież, bez pieszczoty,
W grób zapomnienia wiecznego zstąpiły!

I widzę widma kobiet nad posłaniem
Męża schylone, nad wezgłowiem syna,
Gdy — konające najmilszych konaniem —
Widzą jak idzie ostatnia godzina...

I wobec ducha, co loty wiecznemi,
W mir i w blask idzie czarną śmierci bramą,
Obumierają, wijąc się po ziemi
W męczarniach serca, co zostało samo!

I będą odtąd sen nosić w źrenicy
O miejscu, które nie jest z tego świata...
I ku mogile, w trawiącej tęsknicy,
Chylić się będą jak kwiat, co oblata.

Widma, omdlałe z żądzy, w upragnieniu,
Pożarem suchot spalone do kości,
Idą — i łkają żałośnie w półcieniu
Nad trumną swoich zabitych miłości...