Strona:PL Na drogach duszy.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A w tym chaosie i zamęcie uwydatnia się przedewszystkiem kilka, z niesłychaną siłą narzuconych postaci.
W samym dole tułów kobiety. Jest zupełnie spokojna jakimś dziwnym, prawie ekstatycznym spokojem. To czarownica, co tylko jednego Boga zna: Szatana. Jedna z sekty paladystów, co wogóle innego Boga nie uznaje. To czarownica, o której opowiada de Lancre, że mogłaby była sobie okupić wolność, gdyby była się chciała oddać oprawcy. Ale z wstrętem i oburzeniem odepchnęła go od siebie: ona, co szatanowi, ojcu biednych i nieszczęśliwych tyłek całowała, miałaby się splugawić z sługą bogatych, z nędznym stróżem porządku państwowego i jego praw?! Przenigdy!
Tkwi w tem wielkość; to też »patos dystansu!«
Nieporuszony tym dzikim tłokiem, tą piekielną wrzawą zbrodniczego tłumu patrzy jakiś starzec na ten skłębiony wir motłochu, patrzy z poważnym i prawie ciekawym spokojem. To jeden z ojców nauk, Corneliusz Agrippa, który zna wszystkie zbrodnie, a może sam uczuwa głęboką sympatyę z wszystkiem tem, co się lęka światła dziennego. Agrippa, który wszystko wie, wszystko poznał, a dzieło i pracę całego swego życia zniszczył tem, że ją ośmieszył krwawą satyrą na wszelką wiedzę, — satyrą, wobec której głupiuchne podskoki takiego Heine'go lub Voltaire'a są niczem więcej jak dowcipkami kiepskich clown'ów. Agrippa, umysł, co nie zna żadnych praw, żadnej ojczyzny, żadnych bliźnich, duch Lucyfera, twórca rewolucyi, ojciec anarchizmu, co przenosi panowanie szatana na ziemi nad panowanie Boga w niebie.
A wreszcie bezmyślny, niewolniczy pies, sługa i lokaj szatana. Stoi wyprężony, w sztywnej służalczej postawie, z okiem pokornie wlepionem w twarz szatana, który obojętny i głuchy na wszelkie służalstwo, pokorę i oddanie się, patrzy przed siebie w straszliwej potędze jednowładzcy.
Ten człowiek, to wstrętna lojalność karyerowiczów, czołgająca się bezmyślność tłumu, co na łaskawe skinienie palca swego władcy zarzyna swoich proroków, — niegodne posłuszeństwo niewolników, którzy swym panom są wdzięczni nawet za baty.