A szatan ten jest piękny arystokratyczną pięknością Lucyfera, ojca filozofii i poezyi, źródła wiecznych tęsknot i pragnień. Jest piękny urokiem zbrodniczej odwagi i zuchwałości, piękny fanatycznem okrucieństwem anarchisty, któryby brata poświęcił dla idei.
Szatan jest jak każde bóstwo trójjedyny.
Jest bogiem nierządu i kazirodztwa, bogiem złodziei i zbrodniarzy. Jego świątynie to domy publiczne i kabinetki winiarń, to tingeltangle i nory złoczyńców. I wszędzie wkracza w zwycięzkim pochodzie: do królewskich pałaców, do najcnotliwszych sypialń małżeńskich i do klasztorów, ale najchętniej do nędznych baraków wydziedziczonych i zrozpaczonych.
Ale jest także Lucyferem, duchem rokoszu i nieufności, ciekawości i nieokiełznanej anarchii, a równocześnie szatan ten to Bóg Antychrystowego królestwa, Bóg twórczości i wiecznego odrodzenia, walki i bezinteresownego poświęcenia się walczących; Bóg od wieków przez Kościół przeczuwany: Antychryst.
Wokół tego szatana szaleje wir ludzi. Cisną się ku niemu, spychają się w dół, to znowu wyrywają się w górę zwitymi kłębami cielsk. Z odmętów nóg, ramion, kadłubów, podrzucają się w górę wściekłe, krzyczące ręce, chwytają go za nogi, czepiają się tronu, zdaje się, że się ze stawów w obłąkanej rozpaczy wyrwały.
U dołu dzieli się to potworne łożysko, w którem potępieńcy szaleją.
Jedna odnoga wyskakuje w górę: dziko pogmatwany splot ludzi, olbrzymie, tysiąckrotnie w szmaty pojedyńczych ciał podarte cielsko w bolesnych deliriach krzyku: »Libera nos Sathan!« Drugi odłam spada w dół: stos depczących, duszących się ciał, stos skłębionego i zgmatwanego robactwa.
Ściągają, stłaczają się wzajemnie, walczą, drapią, kopią się w zwierzęcej zaciekłości z rozpaczną energią przedśmiertnej grozy i strachu.
Tak rozrywają się ludzie, chcąc się ratować przez wązkie drzwi płonącego kościoła — tak depczą i biją się ludzie tonącego okrętu, by módz się dostać do łodzi ratunkowej; ludzie którzy
Strona:PL Na drogach duszy.djvu/085
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.