Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tamy na dół spadały, a potem podnosząc się miliony kropel się rozstrzeliwały, ażeby spadając w pieniącym się kotle spojone jeszcze raz w koło okrążyć i jeden już prąd tworząc, nareszcie spokojnie odpłynąć w dal.
Nie było nad tamą i rybek złotych, do okruch bułek przywykłych. Ale gdy Babunia z skórzanego woreczka Adelce do zapaski okruchy wysypała i dzieci je w wodę rzucały, wtedy wynurzała się z głębokości potoku niezliczona ilość ryb na powierzchnię. Najwyżej wypływały srebrnolśniące bielice, goniąc za odpływającemi okruchami; pomiędzy niemi przesuwały się z szybkością strzały okunie o podłużnych grzbietach, opodal pływały tu i tam barweny z długiemi wąsami u pyszczka, brzuchate karpie i płaskogłowe miętusy.
Na łące spotykała Babunia ludzi przy pracy, którzy ją pozdrowieniem:
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! — witali.
— Daj wam Boże dobry dzień! — odpowiadała staruszka.
Niektórzy przystanąwszy na chwilkę, pytali:
— Dokąd, Babuniu? Jak się macie? Cóż tam wasi porabiają?
A w zamku? Tam nie było żadnej zażyłości. Tu biegł wygalonowany służący, tam pokojówka w jedwabnej sukni, tu jakiś pan, tam znów jakiś pan, a każdy dźwigał głowę wyżej niż mu urosła, krocząc jak paw, który jedyne miał prawo chodzić po trawnikach. Pozdrowił-li który z nich Babunię to rzekł tylko tak z niechcąca:
— Guten Morgen! lub Bon jour!
Babunia się rumieniła, nie wiedząc, czy odpowiedzieć:
— Na wieki wieków lub — Daj Panie Boże! — a w domu zawsze mawiała: — Tam w tym waszym zamku, to jak w Babilonie!
U wejścia do zamku siedzieli dwaj wygalonowani lakaje, po każdej stronie jeden.