Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzieci także na nie krzyczały a Janek rzucił nawet kamieniem, który atoli celu chybił i wpadł w wodę. Psy, nauczone i z wody aportować, zrozumiały, że dzieci chcą się z nimi bawić; skoczyły więc w okamgnieniu do wody i czemprędzej wracając, biegały wesoło wokoło dzieci, które wszczęły krzyk, ukrywając się przed natrętami za Babunię. Staruszka nie wiedziała, co zrobić.
— Pobiegnę do domu po Elżbietę, — zawołała Baśka.
— Nie! Nie wracaj! Bobyśmy miały nieszczęście w drodze — zawołała Babunia.
Wtem nadszedł szczęśliwie młynarz i psy odpędził.
— Dokąd się wybieracie, wszyscy tak świątecznie ubrani? Czy na wesele, na kiermasz? — zapytał pan ojciec, obracając tabakierkę w palcach.
— Ani tam, ani sam! panie ojcze; idziemy do zamku! — odpowiedziała Babunia.
— Ho, ho! do zamku, to nie byleco! A poco? — dziwował się pan ojciec.
— Księżna pani nas zaprosiła! — zawołały dzieci, poczem Babunia skwapliwie panu ojcu o spotkania się z księżną w altance opowiadała.
— Tak! trzeba się umieć wziąć! — rzekł pan ojciec, zażywając tabaki. — Idźcie z Bogiem!
— Adelko! opowiesz mi potem, coś tam widziała. A ty, Janku, co też odpowiesz, gdy cię Księżna zapyta, gdzie pinkawa nosem siada? Będziesz wiedział? Co?
— Wszak o to pytać nie będzie! — odpowiedział Janek i pobiegł naprzód; unikając tym sposobem dalszych zaczepek pana ojca.