Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na podobną osobę uważał. Wten sam dzień jeszcze spostrzegłem na wzgórzu naprzeciwko Mikszowego pola pod dwoma jodłami, które z wspólnego pnia wyrastały, kobietę z rozpuszczonemi włosami. Wikcię dawniej dobrze znałem, ale w tej zaniedbanej, zdziczałej osobie z biedą ją mogłem rozpoznać. Lecz była to ona rzeczywiście! Ubranie miała pańskiego kroju, niegdyś z pewnością przystojne i piękne, wtedy zupełnie zdarte. Poznałem też po niej, że była w błogosławionym stanie!
Opuściłem ostrożnie stanowisko i pospieszyłem do domu staremu wszystko opowiedzieć, który też zaraz z nowiną poszedł do Zernowa.
Rodzice płakali i woleliby byli, gdyby ją był Pan Bóg zabrał. Na nic się już narzekanie nie zdało.
Umówiliśmy się, że będziemy na nią czatować i uważać, co robi, gdzie chodzi, gdzie śpi.
Pewnego dnia przyszła pod wieczór do Zernowa i weszła do sadu rodziców. Usiadła pod drzewem, objęła rękami kolana, oparła o nie brodę i tak siedziała, patrząc ustawicznie w jedno miejsce. Gdy matka chciała się do niej zbliżyć, nagle się zerwała na nogi, przeskoczyła przez płot i uciekła do lasu. Mój teść radził podłożyć żywności i cokolwiek odzieży w lesie pod jodły, bo sądził, że może co z tego weźmie, i niedługo Mikszowie poznosili, co uważali za potrzebne. Ja to wszystko własnoręcznie na wyznaczone miejsce zaniosłem. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć; z żywności brakowało chleba, z odzieży sukni, lajbika i koszuli. Wszystko inne było jeszcze na trzeci dzień nietknięte; odniosłem to do domu, aby ktoś niepowołany tego nie zabrał.
Długośmy nie mogli legowiska odnaleźć, aż go w jaskini pod trzema sosnami wyśledziłem. Wejście jest chrościną zarośnięte, tak, że obcy wcale go nie zauważy i choiną zatarasowane. Wszedłem tam pewnego razu. Było tam miejsca na dwie osoby, a Wikcia tam nic nie miała, jak trochę ściółki i mchu.
To było jej legowisko.
Znajomi i krewni, a przedewszystkiem ojciec i Marylka, która już była Tomasza narzeczoną, nie