Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez skały i urwiska, przebijać przez ciernie i głogi.
Ale tę fatygę roślina stokrotnie wynagrodzi.
Nasza korzeniarka, która nam corocznie korzonki z gór przynosi, mówi zawsze tak, gdy nas pachnącym mchem darzy: Dużo mam pracy, zanim roślinę odnajdę, ale się to hojnie opłaca, bo pachnie jak najlepsze fiołki i przypomina ludziom w zimie piękną wiosnę.
Przebacz, miłościwa Pani, żem zeszła z drogi. Chciałam jeszcze dodać, że miłościnka, być może, dlatego dotąd była wesoła, że żyła nadzieją, a teraz dopiero, gdy wszelką nadzieję straciła, być może, tem więcej się miłość w niej obudziła. Zdarza się bowiem, że nie wiemy, co mamy, i dopiero po stracie poznajemy, czegośmy cenić nie umieli.
— Dziękuję ci za szczerość, staruszko, — rzekła księżna, — czy przez to co zyskam, nie wiadomo, chyba, że Hortenzya będzie szczęśliwa, a wtedy będzie twoją dłużnicą, bo bez twojej pomocy nie byłabym wpadła na właściwy trop.
Nie chcę cię dłużej zatrzymywać. Księżniczka przygotuje wszystko na jutro do malowania, przyjdź i nie zapomnij przyprowadzić ze sobą dzieci.
Tymi słowy pożegnała księżna Babunię, która opuszczała zamek z błogiem uczuciem w sercu, bo była przekonana, że dopomogła dobrem słowem księżniczce do upragnionego szczęścia.
Przed samym domem spotkała się Babunia z leśniczym, ktory niezwykłe prędkim krokiem zbliżał się do „Starego Bielidła“.
— Słuchajcie, co się stało! — zawołał wzruszonym głosem na Babunię.
— Nie straszcie mnie długo i powiedźcie, co takiego?
— Wikcię piorun zabił!
Babunia załamała ręce, nie mogła ani słowa wymówić, dwie łzy polały się, jak groch wielki, po zmarszczonych licach staruszki.
— Pan Bóg ją miłował; niech jej da wieczny odpoczynek, — rzekła cichym głosem.
— Miała lekką śmierć! — odezwał się leśniczy.