Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do gości, którzy tylko rzadko kiedy do „Starego Bielidła“ zawitali, w pierwszym rzędzie należał kupiec Włoch. Przyjeżdżał wózkiem o jednym koniu. Na wózku miał różne łakocie, jak to: migdały, rodzenki, figi, pomarańcze, cytryny; prócz tego perfumy, drogie mydła i t. d. Na wiosnę i jesień pani Proszkowa kupowała od niego większe zapasy; z wdzięczności za to, kupiec Włoch dawał po kryjomu dzieciom cukierki. Babunia rada na to patrzała, mówiąc:
— To grzeczny człowiek z tego Wlocha, tylko mi się u niego ta chciwość nie podoba; on gotów się od jałowej krowy cielęcia domagać!
Babunia wolała się targować z olejarczykiem, który także dwa razy na rok z olejkami przyjeżdżał; babunia kupowała od niego balzam jerozolimski na rany, a do umówionej ceny jeszcze mu kawał chleba dodawała.
Także druciarza i żyda witała z miłą uprzejmością; byli to zawsze ci sami ludzie, jakby spokrewnieni z rodziną Proszków. Lecz gdy się kiedy zdarzyło, że się tułacze cygani w zagrodzie pokazali, to się babunia zlękła. Zaraz im coś do jedzenia wyniosła, mówiąc:
— Nie zaszkodzi gdy ich człowiek aż na ścieżkę wyprowadzi.
Najmilszym jednak z tych wszystkich dorocznych gości był dzieciom i całej rodzinie pan Beyer, leśniczy z Marszendorfu w Górach Olbrzymich, przybywający co lato w dolinę dozorować drzewa, które flisacy na Upie spławiali.