Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w świętojańską noc wianek była rzuciła. Wianek przeleciał wtedy na drugą stronę, a teraz, gdy się wszelkie nadzieje spełnić miały, gdy z swym kochankiem połączyć się miała na zawsze, miała się rozstać z nim na długo, bardzo długo. Zakryła twarz białym fartuchem i głośno szlochać poczęła. Babunia jej nie przeszkadzała.
Do ogrodu wszedł Mila.
Gdzie się podziały rumieńce z twarzy młodzieńca? gdzie żywy blask jego ócz?
Mila stał jak z marmuru wykuty! Milcząc podał Babuni rękę, milcząc objął ukochaną dziewczynę i wyszywaną chusteczką, jaką każdy kawaler w dowód miłości od swej dziewczyny był dostał, ocierał jej łzy. Nie mówili, jak bardzo cierpią; lecz gdy się w izbie gościnnej rozległ śpiew:

„Bo jak my się rozłączymy,
Dwa serduszka zasmucimy,
Dwa serduszka, cztery oczy
Będą płakać we dnie w nocy!”

rzuciła się Krystyna w objęcia Mili i rozpłakała się na głos.
Pieśń ta była oddźwiękiem melodyi, która w jej sercu bezustannie brzmiała.
Babunia wstała, i położywszy rękę Mili na ramieniu, rzekła:
— Niech cię Bóg prowadzi i pocieszy, Jakubie! Rób chętnie, co robić musisz, a nie będzie ci ciężko. Gdy Pan Bóg pomyślnie wojennemi zamiarami pokieruje, rozłączenie wasze nie potrwa długo. Pokładajcie nadzieję w Bogu. — A ty, dziewczyno, jeżeli go kochasz, nie obciążaj mu jeszcze więcej serca twem narzekaniem. — Idź z Bogiem, Jakubie!
To mówiąc przeżegnała Babunia Milę, uścisnęła mu rękę i odeszła z tem uczuciem w sercu, że pocieszyła dwoje zmartwionych ludzi.