Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wilemek obawiając się o malowanego lisa w książce, bojaźliwie spoglądał na pana Beyera, który, zauważywszy zatrwożenie malca, łagodnie się uśmiechając, rzekł:
— Nie bój się; temu tu nic nie zrobię; ale taki sam jest w górach, jakby go z oka wydłubał; tego muszę sprzątnąć; robi zbyt wielką szkodę!
— A może go Piotr dostanie! Przed naszem odejściem zastawiłem z nim razem żelaza — odezwał się Orlik.
— Chłopcze! lis jest dziesięć razy chytrzejszy od Piotra; on ma swoje drogi, o których człowiek ani nie myśli; a cóż dopiero o tym mówić, na którego czyhamy! Był już raz w kleszczach. To dopiero mądrala. Wzięliśmy go na pieczeń, sądząc, że go tak dostaniemy. Miał głód, więc przyszedł i złapał się. Lecz cóż do kaduka zrobił? Ugryzł nogę w żelazach i uciekł! Teraz go trudniej dostać; bo przez szkodę i człowiek zmądrzeje a lis ma, wierzcie mi, rozum człowieka, — zapewniał pan Beyer, przeglądając stronę po stronie w książce.
— Wszak nie nadarmo mówią: mądry jak lis, — odezwała się Babunia.
— Tu jest orzeł, patrzcie tu! zawołali chłopcy, pokazując palcami pięknego ptaka z rozciągniętemi skrzydłami.
— Zastrzeliłem swego czasu prawie takiego samego. Był to piękny ptak; aż mi go żal było. Lecz cóż było robić? Taka sposobność nie często się człowiekowi nadarzy. Trafiłem go dobrze, a to główna rzecz, aby się zwierzę nie męczyło, — rzekł pan Beyer.
— Ja to samo mówię, — przytaknęła Babunia.
— A nie żal wam zwierzęta strzelać? — zapytała Baśka, dodając równocześnie: — Ja bym żadnego zwierzęcia zastrzelić nie mogła!
— Ale zarznąć, — odparł pan Beyer szyderczo, a zarazem zapytał: — Jakaż śmierć jest lepsza, czy ta, że zwierzę niespodzianie i od razu padnie, czy też ta, że je dopiero gonicie, płoszycie, straszycie, a często tak niezgrabnie poderzniecie gardło, że jeszcze nawpół żywe uciecze?
— My nie zarzynamy drobiu, — odparła Baśka — tylko Urszula, bo go nie „żałuje”, więc też zawsze prędko z niem koniec.
Dzieci bawiły się jeszcze chwilę książką, potem je Babunia zawołała na wieczerzę.