Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bijańsku i nie zrażaj mi gości, bo wiesz dobrze, że to nasz chleb, gości tracić nie chcę!
Więc nie mam po grubijańsku postępować, a gdy jestem uprzejmą, zaraz po całej wsi mną trzęsą. Gdyby to byli goście ze wsi, prędkobym z nimi skończyła, ale pan pisarz i rządzca z zamku, to gorzcy panowie, mam ich pełen żołądek. Wstydzę się wam przyznać, jak mnie ten stary kozioł rządzca prześladuje, a sumienie mi mówi, że się wszelkiemi siłami Mili pozbyć stara, bo wie, że Jakób jest moim obrońcą i obawia się, ażeby mu się tak nie powiodło, jak wtedy Włochowi. Udaje, jakoby sołtysowi łaskę wyświadczył, że pomścił jego córkę, a tymczasem stary złodziej sam o sobie myśli. Jestem bezradna, ojciec się boi, a biedna matka jakby już nie na tym świecie, więcej w łóżku, niż na nogach, więc jej też tem wszystkiem nie niecierpliwię.
Gdybym była mężatką, byłoby inaczej. Bo niepodobałby mi się jaki gość, powiedziałabym Mili, a nie mógłby go się Jakób otwarcie pozbyć uważałby na niego, i taki człowiekby się ani nie odważył, pożądliwie na mnie spojrzeć. Ach, Babuniu, gdybym wam mogła powiedzieć, jak mnie Jakób kocha, a ja jego, ale powiedzieć się tego nie da!
Dziewczyna podparła ręką twarz i długo milczała.
Wtem wstąpił Mila do ogrodu. Nikt go nie spostrzegł. Na twarzy jego było widać ślady wewnętrznej boleści, oczy były mętne. Ciemnokasztanowe włosy miał krótko przystrzyżone, na głowie wojskową czapkę z jodłową różczką.
Baśka się Mili przelękła; Babuni opadły ręce, twarz jej zbladła, nareszcie rzekła staruszka przyciszonym głosem:
— Niech cię Pan Bóg pocieszy, Jakóbie!
Lecz gdy Krystyna podniosła głowę, a Mila podając jej rękę, rzekł:
— Jestem żołnierzem, i za trzy dni muszę się stawić do Królewskiego Grodu, — padła dziewczyna na ziemię i straciła przytomność.