Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za rok zrobił stryj Jerzego czeladnikiem i wysłał go potem dla wydoskonalenia się w świat, a nasamprzód do Berlina do pewnego znajomego. Przed odjazdem przybył jeszcze do nas do Czech i przyniósł mi ten oto różaniec na pamiątkę z Wambrzyc.
To mówiąc, wydobyła Babunia z zanadrza różaniec z kokocinowego drzewa, który zawsze przy sobie nosiła, popatrzała nań chwilę, i znów dalej mówiła:
— Mój ojciec nie brał Jerzemu za złe, że się stał rzemieślnikiem i uspokajał Nowotną, ażeby się więcej nie martwiła.
— Kto wie, czy to nie dobrze, — mawiał ojciec, — zresztą jak sobie pościele tak się wyśpi.
Niech będzie rzemiosło jakie chce, gdy się tylko człowiek dobrze na niem zna i zostanie uczciwym, zacnym człowiekiem, zasługuje na tę samą cześć i szacunek jak każdy inny.
Jerzy się cieszył, że się mój ojciec na niego nie gniewał; wszak go kochał jak rodzonego ojca.
Nowotna się z czasem udobruchała, bo jakże inaczej być mogło, wszak Jerzy był jej dzieckiem, które kochała, nie mogła więc pragnąć, ażeby się czuł nieszczęśliwym w swoim zawodzie.
Po kilkudniowym pobycie u nas poszedł Jerzy w świat i trzy lata nie o mm nie wiedzieliśmy ani nie słyszeli aż do chwili, gdy wtedy rano przedemną stanął. Możesz sobie pomyśleć, jak się ucieszyłam. Zaraz go poznałam, aczkolwiek się bardzo zmienił. Był nadzwyczaj wysoki, a przytem taki urodny jak rzadko człowieka spotkać.
Schylił się do mnie, ujął mnie za rękę i zapytał, czemu się tak zlękłam.
— Jak się nie zlęknąć, — rzekłam, — gdyś spadł jak piorun z jasnego nieba. Kiedy i zkąd wróciłeś?
— Prosto z Kłodzka, — odpowiedział, — bo tam wszędzie werbują i stryj się obawiał, żeby i mnie do wojska nie zabrali. Tyle com wrócił z wędrówki, wysłał mnie zaraz do Czech, sądząc, że się tu prędzej od wojskowości uchylę. Przedostałem się szczęśliwie przez góry, i jestem tutaj.
— Na Boga! — zawołałam, — by cię tylko nie odnaleźli. Cóż matka na to mówi?