Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rozumiemy, Babuniu; tatuś nam także już o tem mówił, — odpowiedziały dzieci.
— Idźcie z Bogiem i opowiedzcie panu nauczycielowi, żem go kazała pozdrowić.
Potem się Babunia prędko obróciła, ażeby dzieci nie spostrzegły łez, które jej mimowoli stanęły w oczach. Psy biegały naokoło dzieci i myślały zapewne, że pójdą z niemi na przechadzkę, lecz Janek im oświadczył, że dziś idzie do szkoły i odpędził je. Na głos Babuni psy się wróciły, lecz się jeszcze często za dziećmi oglądały. Babunia przystawała co chwilę w drodze, tęsknie spoglądając za wnukami, i spostrzegłszy nareszcie dzieci za mostem, raźnie kroczyła do domu. Na moście spotkali się malce z Andzią, która się także po raz pierwszy była do szkoły wybrała.
Staruszka była przez cały dzień zamyślona i chodziła niespokojnie z kąta do kąta, jakby czegoś szukała. Tyle co czwarta godzina wybiła, wzięła staruszka wrzeciono pod pachę i rzekła do Adelki:
— Chodź dziecko, pójdziemy uczniom naprzeciwko; zaczekamy na nich przed młynem.
Poszły.
Pod figurą przed młynem siedziała pani matka, pan ojciec i kilku ludzi, którzy ze zbożem do młyna przyjechali.
— Idziecie dzieciom naprzeciwko, nie prawdaż? — zawołała pani matka już zdaleka; my także czekamy na naszą Andzię; usiądźcie na chwilę Babuniu!
Staruszka usiadła.
— Cóż nowego? — zapytała pana ojca.
— Właśnie mówiłem, że na przyszły tydzień pójdzie młodzież do asenterunku, — odpowiedział jeden z gości.
— Niech ich Pan Bóg pocieszy — rzekła Babunia.
— Tak to bywa, gdy człowiek nie jest kaleką, — odezwał się pan ojciec, a wykrzywiając usta i zmrużając oko, dodał:
— Gdyby Mila był kaleką, byłby wolny od wojskowości; lecz ta nieszczęsna zazdrość sołtysowej Łucyi i złość córki pana rządzcy zaświecą mu świeczki.