Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapalił i cisnął w powietrze jak mógł wysoko, wołając przytem:
— Leć, czarownico, leć!
Potem młodzi się ustawili z płonącemi pochodniami do tańca, dziewczyny zaś, trzymając się za ręce, utworzyły koło naokół ognia, a gdy stós się już dopalał, skakały przez ogień i im dalej która skoczyła, tem większe oklaski zyskała.
— Patrzcie! ta stara czarownica musi najwyżej wylecieć! — zawołał Mila i chwyciwszy miotłę, cisnął ją z taką siłą w górę, że powietrze zaświstało i miotła spadła dopiero na zielonem polu, gdzie widze stali.
Wszyscy klasnęli w ręce na znak uznania.
Z żernowskiego i zliczskiego wzgórza było słychać hałas, śmiech i śpiew. Około czerwonego ognia przesuwały się fantastyczne postacie, wyprowadzające dziwne tańce. Od czasu do czasu wyleciał ognisty snopek w górę, przewrócił się wysoko w powietrzu i rozsypał się w tysiące iskier.
— Patrzcie! tam ta się wysoko wzbija! — zawołała Andzia, pokazując palcem na żernowskie wzgórze.
Wtem zgięła jedna z starszych kobiet dziewczynie rękę ku ziemi, upominając Andzię, ażeby czarownic palcem nie pokazywała, boby jej mogły „zadać postrzał“ w rękę.
Dopiero póznym wieczorem wracała Babunia z dziećmi do domu.
— Nie słyszycie nic, Babuniu? — zapytała Baśka, zatrzymując staruszkę w pośrodku kwitnącego ogrodu już blisko domu, — tak mi się zdaje, jakoby coś zaszumiało, — dodała dziewczyna.
— To nic nie jest, może wiatr poruszył liściem, a dobrze wiatr robi, — odpowiedziała staruszka.
— Czemu dobrze? — zapytała Baśka.
— Bo drzewa do siebie zgina, a ludzie mówią, że dużo owocu będzie, gdy kwitnące drzewa się całują i ściskają.